piątek, 29 listopada 2013
Dzisiaj zrozumiałam, dlaczego artyści kochają cierpienie, w tych pojazdach komunikacji miejskiej dotarło do mnie, dlaczego poeci, malarze, muzycy upijają się do nieprzytomności. Ponieważ potrzebują cierpienia żeby lepiej widzieć, żeby kiedy już sięgniemy dna, ujrzeć to, czego inni "zwykli" ludzie nie dostrzegają, co dotyka samej istoty człowieczeństwa i tego, co wokół. Jadąc do pracy czytałam, chcę się z Wami podzielić fragmentem : ,,Cała literatura o miłości to, jak dotąd, tylko wspaniałe gówno. Cóż to ma wspólnego z miłością. Boże mój drogi. Chciałbym cokolwiek przeczytać o sobie i o swoich uczuciach, kiedy leżę dwudziestą noc bez snu i patrzę w sufit. Wszystko, co na ten temat napisano, jest mdłe jak miedź przy słońcu. Może jeden Dostojewski był odrobinę prawdziwy, ale od jego miłości ucieka się z rękami jak od rozpalonego żelaza".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz